Zebraliśmy się i dziarsko ruszyliśmy na plażę. Zanim do niej dotarliśmy, wszyscy stwierdziliśmy, że jest zimno i niefajnie, bo było tylko... 19 st. C. Do tego słońca w ogóle nie było widać. Kiedy z marsowymi minami zaczęliśmy wycofywać się z góry upatrzonych pozycji, odkryliśmy, że wschód jest... ale po przeciwnej stronie!
No nic, przemarznięci wróciliśmy do hostelu, spakowaliśmy się i
ruszyliśmy w drogę.
Z Miami do Guatemala City lot trwa tyle, co do Londynu.
Krótko, ale Ewa i tak prawie znalazła męża o romantycznie brzmiącym imieniu
Ignacio. Lat 25.
Po krótkich negocjacjach z Señor Conductor taksówki,
dotarliśmy do Antigua Guatemala, i ledwo minęliśmy rogatki – musieliśmy zbierać
szczęki z podłogi. Miasteczko okazało się cudne. Brukowane uliczki,
kolonialna zabudowa z XVI w, a do tego procesja. Postanowiliśmy szybko
znaleźć hostel, porzucić plecaki i udać się na fotograficzne łowy. Poszliśmy do
hostelu o swojsko brzmiącej nazwie – Kafka. Okzało się jednak, że Kafki już tam
nie ma. Tuż za rogiem był kolejny hostel, ale... no cóż, znowu pudło. Dwóch
miłych Francuzów poleciło nam kolejny. Udaliśmy się tam, ale jakież było nasze
zdziwienie, gdy miła pani poinformowała nas, że hostel wprawdzie jest, ale...
przeniesiony. Zrezygnowani trafiliśmy do kolejnego. Bingo! Wytargowaliśmy cenę
(50 quetzales ≈ 25 zł/os), umówiliśmy się na jutrzejszy wyjazd i wybiegliśmy na
procesję. Było filetowo, tłosznie i dusząco od kadzideł. Musieliśmy wyglądać
bardzo profesjonalnie, bo mimo że wpakowaliśmy się w sam środek idących w
prcesji pątników, nikt nas z tamtąd nie pognał. Za to wygonił nas głód.
Ruszyliśmy w poszukiwaniu restauracji. W pierwszej były naleśniki. Fajnie, ale
za europejsko. W drugiej były za wysokie ceny, w trzeciej słabe menu. Ze trzy
razy mijaliśmy rynek przy kościele La Merced, na którym trwał odpust. Zapach
lokalnej kuchni był tym, który przyciągnął nasze wymagające podniebienia.
Kupiliśmy sztukę mięsa z tortillą, quesadillę i zadowoleni rozsiedliśmy
się na trawie, pałaszując dania rękoma.
Początki cudowne! Byle tak dalej!
OdpowiedzUsuńoj zapowiada się równie ciekawie:)!
OdpowiedzUsuń