Po czwartkowym dłuuuuuuugim wieczorku pod znakiem przyjaźni polsko-nikaraguanskej, piątek zaczął się leniwie... Fotele bujane, słoneczko, kawka...
Po 2 godzinach Jacek się znudził i wyciągnął nas na shoping. Tak, tak! Cuda się zdarzają! Nawet jeśli zakupione zostały jedynie banany (bo przy butach zaczęłyśmy odczuwać drobne zniecierpliwienie niewiadomego pochodzenia), poranek okazał się owocny w zdjęcia, a mieszkańcy Leónu zadziwiająco cierpliwi do szwedajacych się
gringos.
Po szybkim obiedzie i dość wstrząsającej (dosłownie!) podróży po bezdrożach, zaczęliśmy wspinaczkę na czynny wulkan Telica. Hurrrra! Wreszcie spełnienie mojego małego marzenia... Bo o wulkan piszczalam od czasu układania trasy podróży. Zapowiadalo się ciężko, ale okazało się, że wspinaczka była prosta i szybka. Wulkan jest zachwycajacy, z ogromnym kraterem, z którego wydobywały się opary... Rzuciliśmy się na ziemię przy krawędzi i z lekką obawą o życie zajrzeliśmy do środka. O Jeeeezuuuu, Dżiz, Matko Przenajświętsza, laaawa, prawdziwa lawa! Piszczeliśmy z zachwytu. Opary siarki przy tym widoku nagle przestają gryźć w gardło, a rozdziawione otwory gębowe nie sposób zamknąć. Przygoda równie fantastyczna, jak zwiedzanie jaskini i pływanie ze świeczką w garści, a może nawet lepsza.
Po zachodzie słońca dopiero się zaczęło - trzeba było zejść z tego wulkanu, a latarni tam nie uświadczysz. Na szczęście, jako grupa po porządnym przeszkoleniu w Nepalu, zawsze zaopatrzona w czołówki, daliśmy radę i nie ponieśliśmy strat (Marek! Dziękujemy! Zapomniałeś tylko wspomnieć, że przydałyby się jeszcze zapasowe baterie...).
Nie wiem jak reszta
Los Mochileros, ale ja mam wrażenie, że wracając, nasz
Señor pomylił trochę drogę i przyciągnął nas po chaszczach do pasa i w pyle wulkanicznym, który dostawał się do oczu, ust i płuc... Wróciliśmy umorusani jak Murzynki.... Ale ten widok był wart wszystkiego!
|
fot. Smorcz |
|
fot. Jacek |
|
fot. Ania |
|
fot. Ania |
|
fot. Ewa |
|
fot. Ewa |
|
fot. Smorcz |
|
fot. Smorcz |
|
fot. Smorcz |
|
fot. Smorcz |
|
fot. Jacek |
|
fot. Jacek |
|
fot. Ewa |
|
fot. Ewa |
|
fot. Ewa |
|
fot. Ania |
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, rewelacja, czytam z wypiekami na twarzy :-) Monia - pierwsze zdjęcie (te dwie babki w ty czymś) miażdży!!!Marta P
OdpowiedzUsuńale gdzie jest filmik! reklamacja! Marta P.
OdpowiedzUsuńMartuchi, dzięki :-) A filmik będzie, tylko niech się materiał uzbiera...
OdpowiedzUsuńBuziaki